AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt
842
BLOG

Aparature mom, czyli potencjalne przestępstwo

AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt Polityka Obserwuj notkę 4

Pamiętacie ten stary kawał z czasów słusznie minionych, jak to u bacy zjawiła się milicja żeby sprawdzić, czy pędzi bimber? Kiedy funkcjonariusze znaleźli aparaturę i zabierają się do zakucia jej właściciela w kajdanki ten ze stoickim spokojem stwierdza: To i za gwołt mie zowrzyjcie. Tyz mom aparatura. Wszystko wskazuje na to, że już niebawem ten dowcip znów stanie się aktualny, z drobną tylko modyfikacją: aparaturę posiadać będzie wolno jeżeli się uiści stosowną opłatę za „możliwość pędzenia bimbru”, ale samo pędzenie nadal będzie zakazane...

A to za sprawą Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (jego sędziowie musieli być pod wpływem rzeczonego bimbru), który orzekł co następuje: „każde państwo członkowskie, którego obywatele na własny użytek mogą kopiować prace artystów, musi wprowadzić przepisy umożliwiające wypłacanie tantiem z tytułu "potencjalnych reprodukcji ich twórczości''”. Oznacza to ni mniej, ni więcej tylko to, że kupując drukarkę, kserokopiarkę, nagrywarkę DVD czy zwykłą pamięć przenośną do ceny zostanie nam doliczona dodatkowa opłata z racji posiadania aparatury.

Jeżeli komuś się wydaje, że po uiszczeniu owej opłaty będzie mógł swobodnie i bez zahamowań kopiować, nagrywać, drukować i dzielić się swoimi zasobami to tkwi, jak to powiedział kiedyś klasyk, w „mylnym błędzie”. Prawo antypirackie pozostaje bez zmian, a my – frajerzy – będziemy płacić za możliwość popełnienia przestępstwa a powszechna od czasów starożytnych Rzymian zasada domniemania niewinności powoli odchodzi w niebyt. Absurd? Dla człowieka, któremu nieobce są zasady logicznego myślenia owszem, jednak prawnicy za pomocą kruczków i zawiłych tłumaczeń każdy absurd potrafią uzasadnić.

Stare powiedzenie mówi, że jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze. W tym wypadku od samego początku wiadomo, że właśnie o pieniądze się rozchodzi. Cały cyrk zaczął się od niemieckiej grupy „Verwertungsgesellschaft Wort” zajmującej się ściąganiem pieniędzy od ludzi nielegalnie kopiujących muzykę, filmy i książki. Najwyraźniej prawnicy z nią związani uznali, że zamiast ścigać przestępców – co jest pracochłonne i nie zawsze kończy się sukcesem – łatwiej będzie karać (bo jak inaczej nazwać haracz za możliwość skopiowania pliku czy wydrukowania książki?) z góry wszystkich, którzy potencjalnie to przestępstwo popełnić mogą. Jak widać dobre wzorce i standardy wprowadzone przez towarzyszy z krajów pokój miłujących nie odeszły w zapomnienie a uległy jedynie drobnym przeróbkom racjonalizatorskim mającym dostosować je do współczesności...

P.S.: Strach pomyśleć, co się stanie jeżeli sądy instancji niższych przyjmą wykładnię ETS – czy wtedy każdy z nas będzie musiał, po uzyskaniu pełnoletniości, zgłosić się w progach zakładu karnego i odsiedzieć swoje jako potencjalny przestępca? Statystyki wykrywalności znacznie by się poprawiły a spektakularne sukcesy ABW, CBŚ, CBA i innych agencji stworzonych po to, by trzymać społeczeństwo za twarz przychodziłyby same, bez większego wysiłku i żmudnych (a i kosztownych) działań operacyjnych...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka